Bohaterowie:
Violetta Verdas
Leon Verdas
Melania Verdas
Mam 20 lat. Od ponad trzech lat jestem panią Verdas. Mam wspaniałego męża Leona i trzyletnią córeczkę Melanię. Zbliża się wigilia Bożego Narodzenia którą w tym roku spędzę razem z Mel w szpitalu przy łóżku mojego nie przytomnego męża. Dlaczego właśnie w tym miejscu? Otóż miesiąc temu Leon wracał z dwumiesięcznego wyjazdu do Londynu. Pojechał sam ponieważ Mel była chora i bałam się lecieć z nią tak daleko. Leonowi zostało do przejechania może dwa kilometry gdy jakiś pijany kierowca z olbrzymią prędkością uderzył w boczne drzwi taksówki którą jechał Leon. Sprawca wypadku zginął na miejscu a mój mąż wylądował w szpitalu będąc w ciężkim stanie. Od tamtego dnia nic się nie zmieniło. Leon jest nie przytomny a ja każdy dzień i co drugą noc spędzam przy jego łóżku. Czasami zbieram ze sobą Mel do Leona aby mała nie odzwyczaiła się od widoku ojca. Za dwa dni jest wigilia a stan Leona się pogorszył. Obydwa dni oraz wigilię łącznie z nocami postanowiłam spędzić przy Leonie bo lekarze powiedzieli , że mogą być to jego ostatnie dni życia. Chciałam aby Melania została z moim tatą i Angie ale ona stwierdziła że będzie czuwać przy Leonie razem ze mną. Mel jest bardzo mądra i rozumie więcej niż inne dzieci w jej wieku. Właśnie przed chwilą skończyła śpiewać Leonowi "Pada śnieg" (usłyszała tą piosenkę w jakiejś reklamie i bardzo jej się spodobała) i zagrała na keyboardzie pierwsze nuty "Podemos" ale do jej cudownych szmaragdowych oczek napłynęły łzy. Odeszła od instrumentu, podbiegła do mnie i się we mnie wtuliła. Sala Leona to od miesiąca nasz drugi dom.
- Mamusiu dlaczego Pan Bóg tak bardzo che mieć tatusia przy sobie? - zapytała Mel przez łzy.
-Nie wiem kochanie - odpowiedziałam. Posadziłam sobie Mel na kolanach, chwyciłam chłodną dłoń Leona i zaczęłam cichutko nucić kołysankę którą wspólnie z Leosiem napisaliśmy zaraz po przyjściu Mel na świat. Od tamtego dnia co wieczór jej ją śpiewaliśmy, graliśmy albo nuciliśmy. Po kilku minutach Mel przestała płakać i zasnęła. Pocałowałam ją we włosy i szepnęłam do mojego męża:
- Bardzo nam ciebie brakuje. Proszę odnajdź siłę na dalszą walkę i postaraj się do nas wrócić. Nie poddawaj się. Masz dla kogo żyć. Masz mnie, Melanię i ... ją albo jego - wzięłam dłoń Leona i przyłożyłam ją do swojego brzucha. Byłam w trzecim miesiącu ciąży. Dowiedziałam się o tym tydzień po wyjeździe Leona. Mel wie że będzie miała rodzeństwo ale Leonowi powiedziałam dopiero teraz. Bo nie chciałam tego robić przez telefon a później nie miałam odwagi. Spojrzałam za okno na rozgwieżdżone niebo i pogrążyłam się we wspomnieniach.
Nie spałam całą noc jak w każdą spędzoną tutaj. Mel obudziła się wcześnie bo około 5 rano zeszła z moich kolan i przywitała się z Leonem buziakiem w policzek a potem wróciła do mnie. O siódmej zjechałyśmy windą na parter i zjadłyśmy śniadanie w szpitalnym bufecie. Gdy wróciłyśmy zabrałyśmy się za rozwieszanie świątecznych dekoracji. Nie chciałam aby Mel spędzała wigilię w smutnej atmosferze. Obiadu nie jadłyśmy ponieważ byłyśmy zajęte dekorowaniem sali Leona. Po kolacji włączyłam na godzinę aby Mel pooglądała bajki. Ja w tym czasie otarłam chusteczkami nawilżanymi twarz i dłonie Leona aby zapewnić mu chociażby minimum komfortu. Gdy bajki się skończyły Mel usiadła na moich kolanach i zapytała:
- Mamusiu myślisz że tatuś nas słyszy i odczuwa naszą obecność?.
- Myślę że tak. Mimo iż jest nie przytomny podświadomie rejestruje to co się dzieje obok niego. - odpowiedziałam a Melania podbiegła do keyboardu i zaczęła grać "Nuestro Camino" po mimo łez spływających po jej policzkach nie przerwała gry. Gdy skończyła podbiegła do mnie i mocno się we mnie wtuliła. Wzięłam ją na kolana i zaczęłam nucić jej kołysankę. Szybko się uspokoiła i zasnęła a ja położyłam dłoń na dłoni Leona i szepnęłam:
- Kocham cię - po czym pogrążyłam się we wspomnieniach.
Kolejna nie przespana noc i ranek wigilijny spędzony na nakłanianiu Mel do zjedzenia śniadania.
- Nie chcę jeść - powiedziała po raz kolejny Mel a ja przestałam ją nakłaniać. Podeszłam do keyboardu, zaczęłam grać i śpiewać:
Bo kiedy miasto na święta się stroi
Niejeden z nas o przyszłość się boi
Niejeden z nas w marzenia ucieka
Wierząc, że spełnienie gdzieś czeka.
Ref. A kto wie, czy za rogiem
Nie stoją Anioł z Bogiem?
I warto mieć marzenia
Doczekać ich spełnienia.
Na drugiej części refrenu dołączyła się do mnie Melania i dalej śpiewałyśmy już razem.
Kto wie czy za rogiem
Nie stoją Anioł z Bogiem?
Nie obserwują zdarzeń,
I nie spełniają marzeń!!!
Kto wie?
Kto wie?
Kto wie?
Nie stoją Anioł z Bogiem?
Nie obserwują zdarzeń,
I nie spełniają marzeń!!!
Kto wie?
Kto wie?
Kto wie?
Niejeden z nas czasem robi jakiś błąd
Czasem się zdarza dwa razy pod rząd.
Ufa tym, co nie warci ufania,
Kocha tych, co nie warci kochania.
Ref. A kto wie, czy za rogiem
Nie stoją Anioł z Bogiem?
I warto mieć marzenia
Doczekać ich spełnienia.
Kto wie czy za rogiem
Nie stoją Anioł z Bogiem?
Nie obserwują zdarzeń,
I nie spełniają marzeń!!!
Kto wie?
Kto wie?
Kto wie?
Jeśli zrobisz ten właściwy krok
Zanim znów upłynie życia rok
To wszystko będzie tak jak trzeba
Z udziałem lub bez udziału nieba.
Ref. A kto wie, czy za rogiem
Nie stoją Anioł z Bogiem?
I warto mieć marzenia
Doczekać ich spełnienia.
Kto wie czy za rogiem
Nie stoją Anioł z Bogiem?
Nie obserwują zdarzeń,
I nie spełniają marzeń?
Kto wie?
Kto wie?
Kto wie?
Czasem się zdarza dwa razy pod rząd.
Ufa tym, co nie warci ufania,
Kocha tych, co nie warci kochania.
Ref. A kto wie, czy za rogiem
Nie stoją Anioł z Bogiem?
I warto mieć marzenia
Doczekać ich spełnienia.
Kto wie czy za rogiem
Nie stoją Anioł z Bogiem?
Nie obserwują zdarzeń,
I nie spełniają marzeń!!!
Kto wie?
Kto wie?
Kto wie?
Jeśli zrobisz ten właściwy krok
Zanim znów upłynie życia rok
To wszystko będzie tak jak trzeba
Z udziałem lub bez udziału nieba.
Ref. A kto wie, czy za rogiem
Nie stoją Anioł z Bogiem?
I warto mieć marzenia
Doczekać ich spełnienia.
Kto wie czy za rogiem
Nie stoją Anioł z Bogiem?
Nie obserwują zdarzeń,
I nie spełniają marzeń?
Kto wie?
Kto wie?
Kto wie?
Kiedy skończyłyśmy Mel się do mnie przytuliła i powiedziała:
- Nikt tego nie wie czy anioł z Panem Bogiem nie stoją gdzieś za rogiem i nie obserwują tego co się dzieję ale na pewno warto mieć marzenia i czekać na ich spełnienie. Ja mam tylko jedno marzenie. Chcę aby tatuś się obudził - po tych słowach podbiegła do Leona, złapała go za rękę i powiedziała:
- Tatusiu chciała bym zobaczyć twój uśmiech i usłyszeć twój głos. Bardzo za tym tęsknie wiesz? Mamusia też tęskni i nie przesypia nocy czuwając tu przy tobie. Proszę obuć się. Jesteś nam potrzebny tatusiu i to bardzo. - po tych słowach pocałowała go w policzek i ze łzami w oczach do mnie podbiegła i się przytuliła.
- Tatusiu chciała bym zobaczyć twój uśmiech i usłyszeć twój głos. Bardzo za tym tęsknie wiesz? Mamusia też tęskni i nie przesypia nocy czuwając tu przy tobie. Proszę obuć się. Jesteś nam potrzebny tatusiu i to bardzo. - po tych słowach pocałowała go w policzek i ze łzami w oczach do mnie podbiegła i się przytuliła.
Nadszedł czas na składanie życzeń. Wyjęłam z torebki trzy opłatki. Jeden dałam Meli, drugi zostawiłam dla siebie a trzeci położyłam na szafce stojącej obok łóżka Leona. Mel podbiegła do łóżka Leosia, położyła swoją rączkę jego na dłoni i powiedziała:
- Tatusiu życzę ci tego abyś miał dużo siły do walki ze śmiercią i abyś walczył wytrwale do póki starczy ci sił - ostatnie słowa wypowiedział ze łzami w oczach. Ułamała kawałek swojego opłatka i położyła go na szafce po czym ułamała kawałek opłatka Leona , włożyła go i podbiegła do mnie.
- Mamusiu życzę ci żebyś była zdrowa i silna abyś mogła wspierać tatusia w walce o życie jak również życzę ci aby spełniły się wszystkie twoje marzenia. A tobie maluszku - tu dotknęła przez bluzkę mojego brzucha - życzę abyś był szczęśliwy i abyś zdążył poznać naszego tatusia - gdy to powiedziała po jej policzku spłynęła łza, ułamała dwa kawałki mojego opłatka i włożyła je do ust.
- Melaniu ja tobie życzę abyś mimo wszystko była szczęśliwa choć wiem że może być to trudne. Życzę ci również by twoje marzenia się spełniły co do najdrobniejszego. - powiedziałam i ułamałam sobie kawałek z jej opłatka, włożyłam go do ust i mocno uściskałam córeczkę. Mel usiadła na parapecie, podciągnęła kolana pod brodę i wpatrywała się w gwiazdy. Ja natomiast podeszłam do łóżka mojego męża, usiadłam na jego kraju, dotknęłam chłodnego policzka Leona i płacząc złożyłam mu życzenia:
- Życzę ci abyś miał siłę do walki, jak również tego abyś wygrał ze śmiercią i mógł powitać na świecie swoje kolejne dziecko jak również mógł się zajmować mną, Mel i naszym nienarodzonym jeszcze dzieckiem - gdy to powiedziałam pochyliłam się a dwie moje łzy skapnęły na blade wargi Leona. Przybliżyłam swoją twarz do jego twarzy i złożyłam na jego delikatnych ustach długi,gorący i bardzo namiętny pocałunek. Kiedy miałam się od niego oderwać poczułam na swoim policzku dotyk jego dłoni i odwzajemniony pocałunek Leona na moich ustach. Powoli się od niego odsunęłam i spojrzałam w jego piękne zielone oczy wpatrzone we mnie. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy radości i wzruszenia. Podbiegła do nas Melania i bez słowa przytuliła się do Leona, a ja przypomniałam sobie że nie mam dla Mel prezentu.
-Mela bardzo cię przepraszam że nie kupiłam ci prezentu. obiecuję że jutro kupię ci co tylko zechcesz. - powiedziałam.
- Nie trzeba mamusiu ja dostałam już najwspanialszy prezent jaki tylko mogłam - powiedziała Mel nadal tuląc się do Leona.
- Jaki? - zapytałam ciekawa co też ona wymyśliła.
- Tatuś się obudził. Będę miała rodzeństwo i ty mamusiu jesteś uśmiechnięta. Nie potrzebuje niczego więcej by być szczęśliwą - powiedziała Mel. Zdjęła buciki i położyła się obok Leona, kładąc mu głowę na klatkę piersiową. Poszłam w jej ślady i również położyłam Leosiowi głowę na klatce piersiowej z drugiej strony. On objął nas ramionami i wyszeptał:
- Bardzo was kocham - po czym pocałował Mel i mnie w czoła. Po kilku minutach Mel spała wtulona w Leona a ja nakryłam jej dłoń która leżała na brzuchu Leona swoją dłonią i przymknęłam oczy. W tej własnie chwili do sali wszedł ordynator z kilkoma lekarkami i lekarzami. Widząc otwarte oczy Leona i mnie z Melą w niego wtulone uśmiechnął się i powiedział:
- Panie i panowie. Zdarzył się świąteczny cud! Pan Leon Verdas wybudził się ze śpiączki. Cieszmy się i radujmy. - po czym wyszli z sali zamykając za sobą drzwi. Pocałowałam usypiającego Leosia w usta na co on się uśmiechną, odwzajemnił pocałunek i zasną. Ja się w niego wtuliłam i szczęśliwa zapadłam w głęboki sen.
To taki mój świąteczny One Part mam na dzieję że wam się podobał...
już czytałam tego twojego OP :)
OdpowiedzUsuńi nadal uważam, że jest świetny
//Nati
Świetny!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPiosenka którą śpiewa Viola i Melania ja znam bardzo dobrze akurat ją nuciłam :-)co za zbieg okoliczności:-) OP cudiwny świetnie piszesz i czemu w każdym OP co ostarnio czytam ktoś ma wypadek? Diego Fede albo Lidmi umiera albo nieszczęśliwa miłość. Czemu opowiadania nie kąńczą się Happy'andem. Nie rizpisze sie bo jestem na komurce
OdpowiedzUsuńJeszcze raz to powiem rozdzialł cudowny!!!
Ten OP jest piękny!
OdpowiedzUsuńStrasznie się popłakałam:') ale było warto, bo to piękne! *.*