niedziela, 26 stycznia 2014

One Part ~ Leonetta - Potęga miłości

Kiedy twoje życie zbliża się ku końcowi, przed twoimi oczami przewijają się wspomnienia.
Jednak idą one w odwrotnej kolejności. Ostatnie wspomnienie jest pierwszym a pierwsze ostatnim. Jeśli wytrwasz do ostatniego-pierwszego wspomnienia przeżyjesz, jeśli nie twoje oczy pozostaną zamknięte na zawsze. Żeby walczyć trzeba mieć dla kogo... A co jeżeli masz pewność, że bliskie ci osoby nie żyją. Co w tedy? Gdzie szukać motywacji do walki?
Właśnie takie przekonanie miał pięcioletni Leon Verdas. W wypadku zginęli jego rodzice
i brat, tego był pewny w 100%. Jednak to nie oni byli najważniejszymi osobami w życiu chłopca. Owszem byli ważni, ale najważniejszą osobą w jego życiu była piękna szatynka o głębokich oczach koloru mlecznej czekolady i cudownym uśmiechu a nazywała się Violetta Castillo. Była całym jego światem. Chłopczyk od urodzenia był pesymistą, stąd też przekonanie, że Viola zginęła i jest teraz bardzo daleko. Rzeczywistość była inna. Pięciolatka była bardzo blisko niego bo w sali na przeciwko. Violetta była zupełnym przeciwieństwem Leona. Była optymistką. Owszem wiedziała, że jej rodzice zmarli a jej ciocia walczy o życie. Dziewczynka podjęła walkę i chciwie chłonęła wszystkie wspomnienia i obrazy, które przewijały się przed jej oczami. Wierzyła bowiem w to, że chłopczyk, który był dla niej najważniejszą osobą na świecie żyje. A tym chłopcem był Leon Verdas, którego głębokie szmaragdowe oczy i urocze dołeczki w policzkach pojawiające się kiedy na jego twarzy wykwitał uśmiech, urzekły dziewczynkę do tego stopnie iż poczytywała Verdasa za idealnego męża w przyszłości. Z tym przekonaniem w głowie Violetta zachłannie pochłaniała swoje wspomnienia. Co sprawiło, że obudził się już po tygodniu. Nie zdziwiła się że nikogo przy niej niema bo wiedziała że jedyną osobą, która mogła by tu być jest jej ciocia Angeles walcząca o życie...
Do uszu dziewczynki dobiegł dziwny dźwięk. Obróciła głowę w stronę z której 
on dobiegał. Ujrzała na drzwiach tabliczkę z imieniem i nazwiskiem osoby która tam leżała: "Leon Verdas". Zastanawiała się co się mogło stać, że tylu lekarzy się tam znajdowało. Po kilku nastu minutach usłyszała radosne okrzyki lekarzy brzmiące "Mamy go".  Dziewczynka nie wiedziała co ma myśleć... Wszystkie jej myśli brzmiały podobnie ale jedna z nich pojawiała się najczęściej a brzmiała ona tak:  " Serduszko Leosia przestało bić" - ta myśl sprawiła że po bladym policzku dziewczynki spłynęła jedna samotna łezka... " Leoś pewnie nie walczy bo myśli że ja umarłam... Muszę mu pokazać że żyję i nic mi nie jest" - postanowiła pięciolatka. Po chwili przyszedł lekarz i wypytał  ją o wszystko co mógł potwierdzić dokumentami i odłączył od niej aparatury oraz kroplówkę. Miał już wychodzić kiedy dziewczynka zapytała:
- Dlaczego w sali Leona Verdasa jakiś czas temu było tak dużo lekarzy?
- A kim jest dla ciebie Leon Verdas? - zapytał lekarz.
- Przyjacielem i to najlepszym na świecie - odpowiedziała Viola zgodnie z prawdą.
- Informacji o stanie zdrowia pacjentów udzielamy tylko ich rodzinom - wyrecytował wyuczoną na pamięć regułkę.
- Rozumiem -mruknęła pod nosem dziewczynka a lekarz wyszedł z jej sali. " Sama się dowiem co się stało albo nie nazywam się Castillo" - pomyślała Violetta...
Leżała na łóżku, patrzyła w sufit i obmyślała plan przemknięcia do sali na przeciwko. Postanowiła, że zrobi to dziś w nocy kiedy szpital pogrąży się w ciszy. Do zapadnięcia zmroku myślała o Leonie i o tym wszystkim co się wydarzyło...
~ ~
Jechała z mamą, tatą oraz ciocią na zakupy. Rodzice mieli kupić jej obiecaną gitarę.
Jej tata siedział za kierownicą, mama i ciocia siedziały  z tyłu a ona w foteliku obok taty.
Rodzina Leosia wracała z zakupów. Ona rozmawiała z chłopczykiem przez telefon swojej
mamy. Znajdowali się na skrzyżowaniu. Było czerwone światło.
Zobaczyła w lusterku wstecznym, że jadący  za nimi samochód nie zwalnia lecz przyśpiesza.
Nie rozłączyła się jednak. Po kilku sekundach usłyszała huk w telefonie i na żywo.
Ogarnęła ja ciemność...
~ ~ 
Zapadła noc. Castillo poczekała aż ucichną ostanie kroki na korytarzu.
Po cichutku wyślizgnęła się z łóżka i chwiejnym krokiem ruszyła do drzwi. Kręciło jej się w głowie i miała ochotę wrócić do łóżka ale się nie poddała. Doszła do drzwi. Uchyliła je lekko i rozejrzała się po korytarzu. Gdy miała pewność, że korytarz jest wyludniony i nikt jej nie zobaczy wymknęła się z sali i na paluszkach pokonała odległość dzieląca ją od drzwi sali jej przyjaciela. Cichutko otworzyła drzwi sali chłopca i weszła do środka. Podeszła do łóżka w którym znajdował się Leon. Położyła swoja ciepłą dłoń na jego która była chłodna i lekko ją ścisnęła. Drugą dłoń przyłożyła do chłodnego policzka swojego przyjaciela. Pochyliła się nad nim i ucałowała go w czoło po czym szepnęła do jego ucha najciszej jak potrafiła.
- Leoś to ja Viola. Nic mi nie jest i tobie też nie będzie. Wierze w ciebie - po tych słowach zrobiła coś czego nigdy dotąd nie robiła. Przybliżyła swoją twarz do twarzy chłopca i złożyła delikatny pocałunek na jego sinych wargach. Już miała się odsunąć kiedy wargi chłopca drgnęły i odwzajemniły pocałunek. Dziewczynka zarumieniła się i odsunęła od chłopca posyłając mu lekki uśmiech. Leon odwzajemnił gest i szepnął:
- Dziękuję, że pomogłaś mi się obudzić. Bez ciebie nie dałbym sobie rady - dziewczynka nic nie powiedziała tylko uśmiechnęła się szeroko i wtuliła się w jego tors. Po krótkiej chwili zasnęli w swoich objęciach...
Później żyli długo i szczęśliwie, darząc się silnym uczuciem, którym była miłość.  

1 komentarz:

  1. cudowny ;*
    Viola dała Leosiowi siłę, żeby się obudził <33
    genialny po prostu xD
    czekam na kolejnego OP

    //Nati

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wywołuje szeroki uśmiech na mojej twarzy
oraz motywuje mnie do dalszego pisania.
Dla was to tylko kilka liter a dla mnie informacja że ktoś to czyta.

Za wszystkie komentarze gorąco wam dziękuję