wtorek, 28 stycznia 2014

One Part ~ Leonetta - Wszystko nie tak...

Bohaterowie:

Violetta Castillo/ Verdas:















Leon Verdas:











Melanii Verdas:













Isabel Verdas:














German Castillo:












Miało być tak pięknie. Za dwa dni miał być ich ślub a za osiem miesięcy na świat
miał przyjść owoc ich miłości. Byli szczęśliwi. Wszystko było gotowe do tego cudownego dnia...
Ona podjęła decyzję, że powie swojemu ojcu iż zostanie dziadkiem. Do tej pory tego nie zrobiła bo bała się jego reakcji. Dzisiaj jednak chciała to zrobić. Poinformowała o swojej decyzji narzeczonego. Chciał być przy z nią lecz ona przeczówała że jej tata się zdenerwuje i straci panowanie nad sobą. Nie chciała aby go uderzył a dobrze wiedziała że jej ojciec jest do tego zdolny. Pożegnała szatyna namiętnym pocałunkiem, weszła do domu i skierowała się do gabinetu ojca. Powiedziała mu i nie czekając na reakcję ojca poszła do swojego pokoju. Wykąpała się i zasnęła myśląc o swoim cudownym narzeczonym. W środku nocy została wybudzona ze snu i zmuszona do ubrania się. Kiedy została sama zadzwoniła do niego. Nie odebrał. Spróbowała raz jeszcze. Znów odpowiedziała jej sekretarka. Próbowała dalej. W ciąż bez pożądanych skutków. Wysłała mu mnóstwo esemesów. Nie dostała na nie odpowiedzi. Chcąc nie chcąc ubrała się. Do sportowej torby spakowała netbooka,pamiętnik, albumy ze zdjęciami i wszystko co było dla niej ważne. Jej walizki zostały spakowane a ona sama siłą wyciągnięta z domu i wepchnięta do samochodu a potem na pokład samolotu.
***
Minęło trzy lata a ona nadal nie potrafi zrozumieć dlaczego
jej ojciec to zrobił. Dlaczego po raz kolejny zrujnował jej życie? ... Przez cały ten czas próbowała się do niego dodzwonić - bez skutecznie. Pisała esemesy, listy i maile i żadnej odpowiedzi ani od niego ani od jej przyjaciół. Nie mogła już tak dłużej. Postanowiła uciec. Pod nieobecność ojca spakowała swoje rzeczy oraz rzeczy swojej dwuletniej córeczki. Ujęła drobną dłoń dziewczynki i opuściła swoje więzienie. Nie zataiła prawdy przed córką. Pokazywała małej zdjęcia jej taty i opowiadała o nim. Melania była do niego bardzo podobna... te same niepowtarzalne, szmaragdowe, mądre oczy, ten sam cudowny uśmiech i te same urocze dołeczki w policzkach... Gdy dotarły do Buenos Aires zameldowały się w jednym z  hoteli w centrum miasta. Zostawiły walizki i wyszły na spacer. Violetta bardzo chciała pokazać córeczce jakim pięknym miastem jest BA. Trzymając się za ręce spacerowały po mieście zachwycając się jego pięknem. od czasu wyjazdu szatynki nic się nie zmieniło. Po jakimś czasie dotarły do miejsca które było królestwem dla dzieci. Mel od razu pobiegła na karuzelę. Violetta usiadła w jedynym wolnym miejscu. Obok mężczyzny bacznie przyglądającemu się beztroskiej zabawie dzieci. Dostrzegła w jego oczach smutek, ból i tęsknotę. Nie mogła znieść zbolałej miny szatyna wiec postanowiła zadać pytanie brzmiące:
- Coś nie tak? - mężczyzna obrócił głowę w jej stronę i odpowiedział: 
- Wszystko jest nie tak - i wrócił do obserwowania bawiących się dzieci. Violetta nie bardzo zrozumiała odpowiedź szatyna. Po chwili podbiegła do niej Melania z dużą ilością kwiatów koniczyny w rączkach i zapytała:
- Mamusiu zrobisz mi wianek? - szatynka kiwnęła twierdząco głową a dziewczynka położyła kwiatki na jej kolanach i odbiegła by pozbierać następne. Violetta spojrzała na mężczyznę siedzącego obok niej i dostrzegła łzę spływającą po jego policzku, pod wpływem impulsu  starła krople słonej wody z twarzy mężczyzny. Szatyn spojrzał na nią i powiedział:
- Ma pani śliczną córeczkę - po czym spuścił wzrok.
- Dziękuję. Widzę że coś pana dręczy. Może powie pan co się stało. Czasem wygadanie się komuś pomaga, a podobnież najłatwiej zwierza się ludziom których się nie zna - powiedziała Castillo i posłała szatynowi ciepły uśmiech. Mężczyzna ciężko westchnął i zaczął opowiadać:
- Trzy lata temu byłem bardzo szczęśliwy jednak dwa dni przed ślubem dziewczyna z którą miałem go wziąć wyjechała bez słowa jakiegokolwiek wyjaśnienia ani pożegnania. Przyjaciele mówili że skoro tak postąpiła  to mnie nigdy nie kochała, ale ja tak nie uważałem i nadal nie uważam tego za prawdę. Postanowiła powiedzieć swojemu ojcu że jest w ciąży. Jak go znam i to na pewno się wściekł i wywiózł  ja wbrew jej woli na  drugi koniec świata albo i dalej. Chciał bym zobaczyć swoją ukochaną i swoje dziecko choćby z daleka... Nawet nie wiem czy to chłopczyk czy dziewczynka... kompletnie nic. Nawet imienia dziecka nie znam... Taki ze mnie ojciec... - mężczyzna zakończył swoją opowieść i ukrył twarz w dłoniach. Dziewczyna wiedziała że rozmawia ze swoim niedoszłym mężem Leonem Verdasem.
- Twoje dziecko to dziewczynka. Ma na imię Melania. Wcale nie wyjechałam bez słowa... Dzwoniła do ciebie ale nie odpierałeś, za każdym razem zostawiałam wiadomość na sekretarce. Wysłałam miliony esemesów, mejli i listów na które nie dostałam żadnej odpowiedzi... - powiedziała i spojrzała na z szokowanego szatyna.
- Violetta? - zapytał z niedowierzaniem.
- Tak Leon to ja - odpowiedziała i posłała mu blady uśmiech.
- Violu... tak bardzo za tobą tęskniłem - powiedział zielonooki i mocno ją do siebie przytulił.Szatynka się w niego wtuliła. Bardzo jej brakowało jego silnych ramion w których czuła się bezpieczna i jego pięknego melodyjnego głosu.
- Ja też tęskniłam. Nawet nie wiesz jak bardzo - wyszeptała w tors szatyna. Kiedy się od siebie oderwali szatynka zawoła swoją córeczkę, która odrazy do niej podbiegła. Violetta kucnęła i objęła dziewczynkę. Potem złapała ją za rączki, spojrzała głęboko w jej szmaragdowe oczka i powiedziała:
- Chcesz poznać tatusia aniołku? - dziewczynka popatrzyła na swoją mamę ze zdziwieniem a po chwili zaczęła piszczeć:
- Chcę! chcę! chcę!!! - Violetta zaśmiała się a potem powiedziała do córki:
- Widzisz tego pana siedzącego na ławce obok twojego wianuszka? To właśnie jest twój tata - dziewczynka wyrwała rączki z  dłoni Violetty i pobiegła w stronę ławki piszcząc radośnie:
- TATUŚ!!! - lekko zdezorientowany szatyn podniósł się z ławki i kucnął kilka kroków przed nią. Dwulatka wpadła w jego otwarte ramiona i mocno się do niego przytuliła. Leon podniósł się  i obrócił się kilka razy w okół własnej osi z dziewczynką na rękach. Kiedy się zatrzymał Melania pocałował go w policzek. Violetta wzięła z ławki wianek, nałożyła go dziewczynce na włosy i wtuliła się w Leona. Wyjęła z kieszeni swój telefon i zrobiła nim zdjęcie.
- Pójdziemy coś zjeść? - zapytała Melania po zrobieniu fotki.
- Jasne chodźmy - odpowiedział Leon i złapał Viole za rękę, ona wzięła z ławki torebkę i ruszyli do restauracji. Po obiedzie poszli do hotelu w którym zameldowała się Violetta wraz z Melanią. Zabrali walizki i opuścili hotel i udali się do domu Verdasa. Zmęczona Melania zasnęła w objęciach ojca. Szatyn zaniósł ją do pokoju gościnnego, ułożył na łóżku i ucałował na dobranoc. Violetta również ucałowała dziewczynkę i razem z Leonem udała się do jego sypialni gdzie cieszyli się sobą. Po czterech upojnych godzinach zasnęli w swoich objęciach.
***
Miesiąc później obył się ich ślub. 
Po ośmiu miesiącach od tego cudownego dnia  na nadejście którego tyle czekali, przyszła na świat cudowna 
dziewczynka. Dali jej na imię Isabel. Tym razem mała była podobna do Violetty...
***
Teraz są szczęśliwi i nikt im już tego nigdy nie odbierze.
 

niedziela, 26 stycznia 2014

One Part ~ Leonetta - Potęga miłości

Kiedy twoje życie zbliża się ku końcowi, przed twoimi oczami przewijają się wspomnienia.
Jednak idą one w odwrotnej kolejności. Ostatnie wspomnienie jest pierwszym a pierwsze ostatnim. Jeśli wytrwasz do ostatniego-pierwszego wspomnienia przeżyjesz, jeśli nie twoje oczy pozostaną zamknięte na zawsze. Żeby walczyć trzeba mieć dla kogo... A co jeżeli masz pewność, że bliskie ci osoby nie żyją. Co w tedy? Gdzie szukać motywacji do walki?
Właśnie takie przekonanie miał pięcioletni Leon Verdas. W wypadku zginęli jego rodzice
i brat, tego był pewny w 100%. Jednak to nie oni byli najważniejszymi osobami w życiu chłopca. Owszem byli ważni, ale najważniejszą osobą w jego życiu była piękna szatynka o głębokich oczach koloru mlecznej czekolady i cudownym uśmiechu a nazywała się Violetta Castillo. Była całym jego światem. Chłopczyk od urodzenia był pesymistą, stąd też przekonanie, że Viola zginęła i jest teraz bardzo daleko. Rzeczywistość była inna. Pięciolatka była bardzo blisko niego bo w sali na przeciwko. Violetta była zupełnym przeciwieństwem Leona. Była optymistką. Owszem wiedziała, że jej rodzice zmarli a jej ciocia walczy o życie. Dziewczynka podjęła walkę i chciwie chłonęła wszystkie wspomnienia i obrazy, które przewijały się przed jej oczami. Wierzyła bowiem w to, że chłopczyk, który był dla niej najważniejszą osobą na świecie żyje. A tym chłopcem był Leon Verdas, którego głębokie szmaragdowe oczy i urocze dołeczki w policzkach pojawiające się kiedy na jego twarzy wykwitał uśmiech, urzekły dziewczynkę do tego stopnie iż poczytywała Verdasa za idealnego męża w przyszłości. Z tym przekonaniem w głowie Violetta zachłannie pochłaniała swoje wspomnienia. Co sprawiło, że obudził się już po tygodniu. Nie zdziwiła się że nikogo przy niej niema bo wiedziała że jedyną osobą, która mogła by tu być jest jej ciocia Angeles walcząca o życie...
Do uszu dziewczynki dobiegł dziwny dźwięk. Obróciła głowę w stronę z której 
on dobiegał. Ujrzała na drzwiach tabliczkę z imieniem i nazwiskiem osoby która tam leżała: "Leon Verdas". Zastanawiała się co się mogło stać, że tylu lekarzy się tam znajdowało. Po kilku nastu minutach usłyszała radosne okrzyki lekarzy brzmiące "Mamy go".  Dziewczynka nie wiedziała co ma myśleć... Wszystkie jej myśli brzmiały podobnie ale jedna z nich pojawiała się najczęściej a brzmiała ona tak:  " Serduszko Leosia przestało bić" - ta myśl sprawiła że po bladym policzku dziewczynki spłynęła jedna samotna łezka... " Leoś pewnie nie walczy bo myśli że ja umarłam... Muszę mu pokazać że żyję i nic mi nie jest" - postanowiła pięciolatka. Po chwili przyszedł lekarz i wypytał  ją o wszystko co mógł potwierdzić dokumentami i odłączył od niej aparatury oraz kroplówkę. Miał już wychodzić kiedy dziewczynka zapytała:
- Dlaczego w sali Leona Verdasa jakiś czas temu było tak dużo lekarzy?
- A kim jest dla ciebie Leon Verdas? - zapytał lekarz.
- Przyjacielem i to najlepszym na świecie - odpowiedziała Viola zgodnie z prawdą.
- Informacji o stanie zdrowia pacjentów udzielamy tylko ich rodzinom - wyrecytował wyuczoną na pamięć regułkę.
- Rozumiem -mruknęła pod nosem dziewczynka a lekarz wyszedł z jej sali. " Sama się dowiem co się stało albo nie nazywam się Castillo" - pomyślała Violetta...
Leżała na łóżku, patrzyła w sufit i obmyślała plan przemknięcia do sali na przeciwko. Postanowiła, że zrobi to dziś w nocy kiedy szpital pogrąży się w ciszy. Do zapadnięcia zmroku myślała o Leonie i o tym wszystkim co się wydarzyło...
~ ~
Jechała z mamą, tatą oraz ciocią na zakupy. Rodzice mieli kupić jej obiecaną gitarę.
Jej tata siedział za kierownicą, mama i ciocia siedziały  z tyłu a ona w foteliku obok taty.
Rodzina Leosia wracała z zakupów. Ona rozmawiała z chłopczykiem przez telefon swojej
mamy. Znajdowali się na skrzyżowaniu. Było czerwone światło.
Zobaczyła w lusterku wstecznym, że jadący  za nimi samochód nie zwalnia lecz przyśpiesza.
Nie rozłączyła się jednak. Po kilku sekundach usłyszała huk w telefonie i na żywo.
Ogarnęła ja ciemność...
~ ~ 
Zapadła noc. Castillo poczekała aż ucichną ostanie kroki na korytarzu.
Po cichutku wyślizgnęła się z łóżka i chwiejnym krokiem ruszyła do drzwi. Kręciło jej się w głowie i miała ochotę wrócić do łóżka ale się nie poddała. Doszła do drzwi. Uchyliła je lekko i rozejrzała się po korytarzu. Gdy miała pewność, że korytarz jest wyludniony i nikt jej nie zobaczy wymknęła się z sali i na paluszkach pokonała odległość dzieląca ją od drzwi sali jej przyjaciela. Cichutko otworzyła drzwi sali chłopca i weszła do środka. Podeszła do łóżka w którym znajdował się Leon. Położyła swoja ciepłą dłoń na jego która była chłodna i lekko ją ścisnęła. Drugą dłoń przyłożyła do chłodnego policzka swojego przyjaciela. Pochyliła się nad nim i ucałowała go w czoło po czym szepnęła do jego ucha najciszej jak potrafiła.
- Leoś to ja Viola. Nic mi nie jest i tobie też nie będzie. Wierze w ciebie - po tych słowach zrobiła coś czego nigdy dotąd nie robiła. Przybliżyła swoją twarz do twarzy chłopca i złożyła delikatny pocałunek na jego sinych wargach. Już miała się odsunąć kiedy wargi chłopca drgnęły i odwzajemniły pocałunek. Dziewczynka zarumieniła się i odsunęła od chłopca posyłając mu lekki uśmiech. Leon odwzajemnił gest i szepnął:
- Dziękuję, że pomogłaś mi się obudzić. Bez ciebie nie dałbym sobie rady - dziewczynka nic nie powiedziała tylko uśmiechnęła się szeroko i wtuliła się w jego tors. Po krótkiej chwili zasnęli w swoich objęciach...
Później żyli długo i szczęśliwie, darząc się silnym uczuciem, którym była miłość.  

wtorek, 21 stycznia 2014

One Part ~ Leonetta - Podróż do gwiazd...

Mały sześcioletni chłopczyk siedzi sam zamknięty w czterech ścianach
swojego pokoju. Wypłakuje swoje szmaragdowe oczy w tęsknocie za śliczną pięciolatką Violettą Saramego. Dziewczynka zmarła dwa miesiące temu zakatowana przez pijanego chłopaka jej mamy Germana Castillo. Dziewczynka była piękną, mądrą i żywiołową osóbką, bardzo ważną wręcz najważniejszą na świecie dla Leona Verdasa. Była nie tylko jego najlepszą i jedyną przyjaciółką. Była kimś o wiele ważniejszym... miłością jego życia. Dokładnie tak to należy określić. Kiedy Viola odeszła, odszedł też jego uśmiech a jego życie straciło sens... Nie chciał wyrzucić jej z głowy. O nie. Pragnął na zawsze zatrzymać ją w swoim sercu i umyśle.
- Obiecuję że nie zakocham się w żadnej innej dziewczynie - wyszeptał kiedy się z nią żegnał po raz ostatni w szpitalnej kostnicy.
Minęło już dwa miesiące od jej śmierci... dla niego było to dwa lata. Nie chciał
jeść ani pić i nie wychodził z domu. Chciał dołączyć do Violetty i być szczęśliwym z nią. Co noc śnił o ich wspólnych podróżach po przestworzach... Nie potrafił zrozumieć dlaczego taką dobrą dziewczynkę spotkała tak okrutna śmierć... Najgorsze w tym wszystkim było to, że on mógł ją ochronić, gdyby nie pozwolił jej wrócić do domu nie doszło by do tego do czego doszło i Viola by żyła... Leon obwiniał się o jej śmierć ponieważ pozwolił jej wyjść a raczej kazał by opuściła jego dom. Obraził się na nią że wyjeżdża z mamą do Madrytu i zostawia go samego. Miał wrażenie, że to właśnie przez to pan German ją zabił... ale prawda była inna. Mała Viola wracając od Leona zobaczyła chłopaka jej mamusi całującego jakąś panią. Pobiegła do domu i powiedziała o tym mamie. Marija zawsze wierzyła swojej córce więc gdy tylko German wszedł do ich domu zrobiła mu awanturę i z nim zerwała... przez przypadek powiedziała że wie o tym od Violi. Trzydziestolatek się wściekł. Pobiegł do pokoju dziewczynki i zaczął ja bić i kopać. Marija próbowała coś z tym zrobić ale była zbyt słaba by odciągnąć mężczyznę od swojej nieprzytomnej już córeczki. Wezwała policję i pogotowie. Tylko tyle mogła zrobić... Lekarze robili co było w ich mocy aby ocalić pięciolatkę, niestety obrażenia były zbyt duże. Płuca dziewczynki zostały przebite przez jej połamane od uderzeń żebra... Po tygodniu dziewczynka otworzyła oczka, spojrzała na swoją mamę i Leosia którego kochała. Szepnęła:
 - Zawsze będę przy was - zamknęła oczy i ostatni raz wciągnęła do noska zapach perfum zielonookiego chłopca i swojej mamy po czym odeszła...Leon jednak nie wiedział co zdarzyło się po tym jak dziewczynka opuściła jego dom nie wiedział dla tego się obwiniał... Sześciolatek był zmęczony. Położył się i zasnął pogrążając się we wspomnieniach.

~ ~  

- Leosiu... nie obwiniaj się proszę o moją śmierć. To nie przez naszą kutnie ... To przez to że w parku widziałam pana Germana całującego inną panią i powiedziałam to mamusi ... - wypowiedziała dziewczynka gładząc go po ramieniu.
- To prawda czy próbujesz mnie pocieszyć? - zapytał chłopiec patrząc w piękne czekoladowe oczy pięciolatki.
- Leoś ... Taka jest prawda. Niema ani grama winy po twojej stronie - powiedziała dziewczynka i mocno przytuliła swojego rozmówcę...
- Zabierz mnie ze sobą - szepnął chłopczyk kiedy miała odejść.
- Jeśli przestaniesz się obwiniać dostrzeżesz jeszcze piękno tego świata - odszepnęła i uśmiechnęła się smutno do szatyna.
- Chcę być z tobą ...- powiedział chłopczyk łamiącym się głosem.
- Zabiorę ciebie w podróż do gwiazd ... ale najpierw musisz przestać obwiniać się za moją śmierć Leosiu - powiedziała Viola i starła łzę z jego policzka.
- Zostań ... Proszę - powiedział błagalnie sześciolatek.
- Nie mogę Leoś. Na mnie już pora - odpowiedziała dziewczynka i odwróciła się do okna.
- Proszę Violu - powiedział Leon i złapał ją za nadgarstek. Dziewczynka odwróciła się do niego i szepnęła:
- Do zobaczenia - po czym rozpłynęła się i zniknęła.
~ ~
Leon usiadł na łóżku. Myślał że to sen ale na szybie dostrzegł napis:
Zabiorę ciebie
W podróż do gwiazd.
Tylko ty i ja...
         Viola 
W tych kilku słowach znalazł potwierdzenie tego, że ona naprawdę go odwiedziła. Zrozumiał, że nie jest winien śmierci swojej przyjaciółki. Nadal za nią tęsknił... nawet bardziej niż przed tą wizytą. Zrezygnowany opadł na poduszki i zamknął oczy. Oplotła go ciemność ... po chwili ujrzał ją w cudownej białej sukience sięgającej kostek i cudownymi skrzydełkami u ramion. On sam ubrany był w białe spodnie będące rurkami i białą rozpiętą koszulę pod którą znajdował się biały T-shirt. Violetta uśmiechnęła się do niego i ujęła go za rękę. Ujrzał za jej plecami złotą bramę ...
- Violu czy ja  umarłem? - zapytał chłopczyk lekko przestraszony.
- Tak Leosiu - odpowiedziała Violetta prowadząc go wolniutkim krokiem w stronę złotej bramy raju.
- Ale jak to? Przecież byłem zdrowy - chłopczyk nadal nie dowierzał.
- Żałujesz?  - zapytała dziewczynka zatrzymując się i puszczając dłoń chłopca.
- Nie wiem - szepnął spuszczając wzrok na swoje bose stopy.
- Leoś stąd jeszcze możesz wrócić ... po przekroczeniu bramy nie będziesz miał drogi powrotnej - powiedziała dziewczynka kładąc dłoń na jego ramieniu - decyzja należy do ciebie - dokończyła.
-Jeśli wrócę na ziemię to kiedy cie znowu zobaczę? - zapytał chłopiec ze łzami w oczach.
- Nie wiem Leosiu. Masz niewiele czasu na podjęcie decyzji  powiedziała dziewczynka i otarła łzę z jego policzka.
- Chcę być z tobą - szepnął sześciolatek i ujął dłoń swojej przyjaciółki.
- Jesteś pewien swojej decyzji? - zapytała pięciolatka.
- Tak jak tego, że twoje oczy są czekoladowe - odpowiedział. Dziewczynka ponownie zaczęła prowadzić go po schodkach z chmur w stronę złotej bramy... Kiedy przekroczyli jej próg, skrzydła zamknęły się za nimi ...
... Droga Violi i Leona ...

piątek, 17 stycznia 2014

One Part Naxi - Niektórych ludzi zaczynamy doceniać dopiero w tedy gdy ich zabraknie...

Bohaterowie:

Natalia Navaro - 19 lat








                                                                                                          Maximiliano Ponte - 19 lat









Francesca Resto - 19 lat











                                                                                                                          Thomas Hereidia - 19 lat











Camilla Torres - 19 lat






~ ~

                         ... Naty....

                          Od dwóch miesięcy nie chodzę do studio ponieważ nie chcę widywać Maxiego. Bardzo mnie boli to że mnie zdradził i zostawił... Zdradził mnie z moją (byłą) przyjaciółką Camillą Torres i to dla niej mnie zostawił. On twierdzi że to ja go zdradziłam z jego przyjacielem Thomasem Hereidią co jest nie prawdą. Nie mogłabym  go zdradzić za bardzo go kocham. Ale on uwierzył Thomasowi i jakimś durnym zdjęciom. Bardzo źle znoszę nasze rozstanie. Odkąd zobaczyłam to zdjęcie ...
zrobione przez moją najlepszą przyjaciółkę Francesce Resto, nie przyjaźnię się już z Cam. Niestety nawet Fran nie potrafi do końca zrozumieć tego co czuję choć bardzo się stara. Siedzę sama w moim własnym domu ( z rodzicami nie utrzymuję kontaktu. Wyrzucili mnie z domu rok temu mówiąc "Jesteś pełnoletnia. Radź sobie sama". Nigdy mnie specjalnie nie kochali.) i myślę o tym co zrobić aby już nie cierpieć. " Chciałabym zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić"- pomyślałam. Podniosłam się z kanapy i wyruszyłam na poszukiwania tabletek nasennych mojej babci ( zostawiła je gdy była u mnie 4 miesiące temu). Po dziesięciu minutach zaciekłych poszukiwań znalazłam nieotwartą fiolkę. Wzięłam ją do ręki, zeszłam na dół, znalazłam kartkę, długopis i kopertę. Napisałam list pożegnalny adresowany do Fran, złożyłam kartkę na pół, wsunęłam ją do koperty i położyłam na stoliku w salonie. Poszłam do łazienki, wzięłam z szafki żyletkę podcięłam żyły u lewej ręki (potwornie bolało), wysypałam tabletki na dłoń, włożyłam wszystkie do ust i popiłam wodą z kranu. Po około minucie zakręciło mi się w głowie. Upadłam na podłogę uderzając głową o brzeg wanny. Wiedziałam że to już koniec moich problemów, mojego cierpienia... Definitywny koniec mojego życia...

             ... Fran ...

               Mieliśmy godzinną przerwę w zajęciach więc postanowiłam pójść do Naty. Ostatnimi dniami jej depresja się pogłębiła. Naty mieszka niedaleko od studia więc byłam pod jej domem po około pięciu minutach. Zapukałam do drzwi - nic. Ponowiłam pukanie i znowu nic. Gdy zapukałam po raz trzeci i nic się nie zmieniło zaniepokojona nacisnęłam klamkę, drzwi ustąpiły. Zdziwiło mnie to że Naty wychodząc nie zamknęła drzwi ale już raz się tak zdarzyło. Weszłam do środka i ruszyłam do salonu. Na stoliku znalazłam białą kopertę zaadresowaną do mnie. Nie zdziwiło mnie to bo Naty często zostawiała dla mnie koperty. Wzięłam kopertę do ręki i otworzyłam ją. Spodziewałam się znaleźć tam liścik typu: "Fran poszłam tam gdzie zawsze. Nata" ale się pomyliłam. List który był  w kopercie brzmiał:
"  Droga Francesco!
Bardo cię przepraszam ale ja już tak nie mogę.
Próbowałam zapomnieć o Maxim a le nie potrafię.
Sama wiesz jak bardzo go kochałam.
Mam do ciebie prośbę.
Przekaż Maxiemu że nie zobaczy mnie nidgy więcej.
Postanowiłam odejść bezpowrotnie.
Powiedz wszystkim że ich kochałam.
     Raz jeszcze przepraszam ...
                                     Natalia.  "
 Gdy to przeczytałam z moich oczu popłynęły strumienie łez. Poszłam na górę gdzie zobaczyłam niedomknięte drzwi od łazienki. Poszłam tam i ostrożnie je popchnęłam. To co zobaczyłam sprawiło że jeszcze więcej łez  spłynęło po moich policzkach. Ujrzałam bladą Natalię leżącą nieruchomo w kałuży krwi. Podbiegłam do niej, dotknęłam jej policzka (był chłodny) i zapytałam:
- Dlaczego to zrobiłaś Nati? Dlaczego? -  podniosłam się i wezwałam pogotowie. Karetka przyjechała po około pięciu minutach. Dwaj ratownicy poszli na górę a trzeci kazał mi opowiedzieć co się stało. Z trudem powstrzymywałam łzy. Kiedy zobaczyłam że ratownicy znoszą na noszach czarny worek ludzkich rozmiarów podbiegłam do nich i zapytałam łkając: 
- Czy ona ... - nie byłam w stanie dokończyć.
- Niestety tak - odpowiedział jeden z ratowników  niosących nosze a ja rozpłakałam, wybiegłam z domu Naty i pobiegłam do studia.

         ... Maxi ...

    Stałem na korytarzu gadając z Cami gdy do studia wbiegłam zapłakana Francesca. Razem z Cami podeszliśmy do niej.
- Fran co się stało? - zapytaliśmy chórem a ona wyjęła z torebki kartkę, podała nam ją i pobiegła do łazienki. Cam od razu za nią pobiegła a ja przeczytałem to co było napisane na kartce i się rozpłakałem. Po chwili Fran wyszła z toalety, podeszła do mnie, wyrwała mi kartkę z rąk i wrzasnęła mi prosto w twarz:
- Przez ciebie Naty odebrała sobie życie!!!!! - po czym wybiegła ze studia.

Tydzień po śmierci Naty ; studio On Bit:

       ... Fran ...

 Miną tydzień odkąd Naty odebrała sobie życie. Od tygodnia nie odzywam się do Maxiego i Camilli. Nie chcę znać kogoś przez kogo moja przyjaciółka popełniła samobójstwo. Od śmierci Natalii zaczęłam się inaczej ubierać. Noszę czarne sukienki a nie kolorowe jak dawniej. Aby się uporać ze śmiercią Naty napisałam piosenkę którą postanowiłam  zaprezentować dzisiaj na zajęciach z Pablo. Właśnie idę na te zajęcia. podeszłam do Pablo i zapytałam:
- Pablo mogę zaprezentować piosenkę którą niedawno napisałam?
- Oczywiście - odpowiedział Pablo Chyba się ucieszył że postanowiłam zaśpiewać bo od tygodnia nie śpiewałam, nie grałam na gitarze, ani  nie tańczyłam.
- Zaczynaj - dodał a ja postawiłam na scenie krzesełko, odpowiednio ustawiłam stojak na mikrofon, wzięłam gitarę, usiadłam na krześle, zaczęłam grać i śpiewać:
Brakuje mi dziś słów by wyrazić ludzki ból.
Jak człowiek ciężko znosi to co dzień mu przynosi
Ileż jest na tym świecie osób które chcą 
 W jakiś sposób swoje życie całkiem zmienić
By je mogli bardziej cenić.
Ona też już nie chciała choć tak bardzo go kochała
Zwątpić kiedyś w miłość jego i samotną być do tego.
Swoją drogę już wybrała dusze swą mu oddać chciała
By samotną nigdy nie być , by z kimś całe życie przeżyć. 
Tak jak spływa deszcz po oknie płyną jej łzy samotnie
Ciężko dzień za dniem przemija samotność wszystko 
Zabija.
Teraz kocha, teraz płacze,
kiedy była to nie wiedział ile znaczy.
Teraz tęskni, teraz szlocha,
Dopiero teraz widzi jak ją bardzo kochał.

Brakuje mi też słów by wyrazić jego ból
Bo stracił coś cennego, drugą część serca swego. 
Ileż jeszcze takich dusz musi zabrać anioł struż
By zrozumieć sens miłości, że jej niema bez wierności.
Tyle myśli obiecanych, tyle słów na wiatr rzucanych
Tyle w świecie serc złamanych przez tych ludzi zakłamanych.
Kiedy już miłości niema, kiedy ktoś twe serce sprzeda
Tak samotnie żyć się nie da, kiedyś w końcu odejść
Trzeba.

Znów kolejny dzień przeminął,
Kolejny związek zginął.
Znów kolejne życie gaśnie,
W anielskich skrzydłach zaśnie.
Teraz cieszy się i patrzy na nas z nieba bram, gdzie niem już rozpaczy
Bo samotność ją zabiła, zabiła ją.
Brak wierności w tej miłości 
Co ich tak łączyła.
 Łączyła kiedyś...
 Łączyła ich...
Łączyła kiedyś...
Łączyła ich...
Łączyła kiedyś...
...Mhhh...
   Gdy skończyłam wszyscy mieli łzy w oczach. Brawa ucichły dopiero po pięciu minutach. W tedy podszedł do mnie Pablo i zapytał:
- O kim była ta piosenka? 
- O mojej  najlepszej przyjaciółce którą miałam Natalii Navarro - odpowiedziałam z godnie z prawdą a z moich oczu popłynęły łzy...

    ... Maxi ...

   Piosenka Fran uświadomiła mi że wraz z Natalią odeszła moja radość i szansa na szczęście...
                                                                                                                                                                   
Tym one partem chciałam pokazać jak łatwo doprowadzić człowieka do ostateczności.
Pomysł przyszedł sam podczas słuchania piosenki "Fran" kiedy miałam doła.
Ta piosenka ma tytuł o Asi.  Jej  wykonawczyni nie jest znana z imienia i nazwiska albo chociaż pseudonimu.
Wolała zostać anonimowa...

A tu śpiewająca Fran...  

One Part - Leonetta - Sylwestrowa noc

Bohaterowie:


Violetta Castillo:















Leon Verdas:
















Francesca Resto:




Marco Tavelli:












Andreas Calixto: 
  














   DJ
Camilla Tores
Ludmiła Ferro
Natalia Navarro
Maximiliano Ponte
Federico Pasquarelli*
Brodway Nascimiento*
Napoleon Velilla*
Braco Logunov *
Diego Rodrigez
Lara Baroni*


Violetta:

 Zbliża się sylwester. Tata i Angie jadą jutro do Paryża i tam będą świętować Nowy Rok ciesząc się swoim towarzystwem. Ramalo zabiera Olgę do Rio de Janeiro by obchodzić sylwestra w ulubionych kubańskich rytmach. Ja natomiast spędzę sylwestra tu w Buenos Aires siedząc przed telewizorem i obżerając się popcornem. Nie zamierzam iść na żadną  imprezę z okazji Nowego Roku ani tak owej urządzać. Dlaczego? Z dwóch głównych powodów. Pierwszy jest taki że nie mam nastroju do imprezowania. Natomiast drugi  brzmi tak: nie mam z kim iść na imprezę. Tak znowu pokłóciłam się z Leonem i znowu powodem był ... Diego. Debil którego imię zaczyna się na Di a kończy ego po raz kolejny rozbił mój związek. Tym razem pomogła mu w tym lafirynda z toru motocrosowego zwana Larą. Niechcę o tym mówić bo dopiero godzinę temu przestałam płakać. A płakać miałam o co. Leon powiedział że nie chce tego ciągnąć i że to już ostateczny i definitywny koniec.

Leon:

 Nadchodzi sylwester. Moi rodzice jadą do Los Angeles i tam będą świętować nowy rok. Ja zostaje sam z telewizorem, kanapą i ogromną paką chipsów. Nie mam zamiaru iść na żadną imprezę nie mówiąc już o organizowaniu. Dlaczego? Z dwóch powodów. Po pierwsze nie jestem w nastroju do łażenia po imprezach a po drugie nie mam z kim iść. Tak kolejny raz zerwałem z Violaettą. Kocham ją ale nie chce dłużej cierpieć. Po raz kolejny powodem naszej kłótni była ... Lara. Idiotka której imię zaczyna się na L a kończy ara skutecznie rozdzieliła mnie i Viole. Tym razem jednak nie działa sama. Pomogła jej męska dziwka imieniem Diego. Nie chcę o tym mówić bo dopiero godzinę temu się ogarnąłem i nie che się znowu rozkleić. Nie mam co próbować odzyskać Violę bo powiedziałem jej że nie chce tego ciągnąć i że to ostateczny i definitywny koniec Leonetty. Byłem głupi. Strasznie żałuje swoich słów ale cóż Verdas mądry po szkodzie.

Francesca:

 Postanowiłam zorganizować imprezę sylwestrową pod hasłem "Magia gwiazd". Odbędzie się ona u mnie w ogrodzie stąd właśnie motyw przewodni. Marco pomaga mi w organizacji. Impreza jest za dwa dni. Prawie wszystko gotowe. Ja i Marco właśnie skończyliśmy wypisywać zaproszenia i idziemy je poroznosić. Ja idę do dziewczyn a Marco do chłopaków. Jestem już pod domem Cami ale jej niema bo jest na zakupach z Ludmi i Naty. Włożyłam zaproszenie do skrzynki na listy tak jak w przypadku Lu i Naty i ruszyłam do domu Violi. Niebędzie jej w domu bo pomaga Angie wybrać ubrania do Paryża. Za pukałam do drzwi. Otworzył mi pan German i powiedział żebym zostawiła zaproszenie w pokoju Violi. Tak też zrobiłam.

Marco:

  Fran robi imprezę sylwestrową a ja jej pomagam. Właśnie roznoszę zaproszenia. Zostało ostatnie dla Leona. Właśnie jestem pod jego domem. Pukam do drzwi. Nie dostałem odpowiedzi. Pewnie polazł na ten tor motocrosowy. "Co go tam tak cięgnie motory czy Lara?? Ja już sam nie wiem." Wrzuciłem zaproszenie do skrzynki na listy i poszedłem do domu Fran dalej pomagać w przygotowaniach do imprezy sylwestrowej.

Dzień imprezy:

Violetta: 

 Nie zamierzałam iść na żadną imprezę. Jednak impreza Fran ma kuszący motyw przewodni "Magia gwiazd". Postanowiłam że na nią pójdę ale jak będzie tam Leon to wracam do domu. Stoję przed szafą i nie wiem co mam na siebie założyć. Chyba  założę to:

 Do tego taka fryzura jak na zdjęciu w katalogu:

i jeszcze delikatny makijaż. Jestem gotowa. Zamykam drzwi i idę do Fran.

Leon:

 Miałem nie iść na żadną imprezę ale motyw przewodni jest kuszący " Magia gwiazd". Chciał bym aby ta magia sprawiła to abym pogodził się z Violettą i aby do mojego życia powróciła radość. Na tej imprezie postanowiłem przeprosić Viole i poprosić ja o wybaczenie. Jeśli będzie trzeba będę ją błagał na kolanach.
Założyłem to:
włosy postawiłem na żelu, spryskałem się perfumami które tak uwielbia Viola i wyszedłem. 

Francesca:

 Dziś impreza. Od rana razem z Marco dokonujemy ostatnich poprawek i dopinamy wszystko na ostatni guzik. Mam nadzieje że wszyscy zaproszeni przyjdą i będą się dobrze bawić. Szampany już się chłodzą. Fajerwerki są ustawione w bezpiecznym miejscu ale tak aby efekt był zniewalający. Bardzo się denerwuję że coś nie wypali. Muzyka będzie szła z laptopa. DJ będzie djem. Wiem zabawnie to brzmi ale sam się zgłosił. Jest 18 wszyscy zaczynają się schodzić. DJ przyszedł dwie godziny wcześniej aby rozstawić sprzęt. Jest już Cami, Naty, Lu, Maxi, Braco, Napo, Brodway, Andreas. Niema Federa Violi i Leona i jeszcze paru osób. Diego nie dostał zaproszenia. Zadużo krwi nam wszystkim napsuł. Właśnie dotarł Fede i sporo innych osób. Czekamy jeszcze na Violę i Leona. Co prawda nie dali mi informacji że będą ale też nie powiedzieli że nie przyjdą. O idzie Leon. Teraz jeszcze Viola i będzie komplet. O Viola idzie. Chwila czy ona zawraca "O co chodzi?". Idę do niej.

Violetta:

 Ledwie weszłam na imprezę i zobaczyłam Leona. " Jest przystojny i tak seksownie wygląda.... Nie! Koniec tego! Idę do domu". Jak postanowiłam tak zrobiłam odwróciłam się i ruszyłam do domu. Usłyszałam za sobą krzyk Francesci.
- Violu! Violetta! - zatrzymałam się i pozwoliłam włoszce do siebie podejść.
- Violu czemu idziesz do domu? - zapytała czarnowłosa gdy do mnie podeszła.
- Nie chce psuć wam zabawy moim podłym nastrojem - odpowiedziałam i ruszyłam przed siebie.
- Wiem że jest ci ciężko po rozstaniu z Leonem ale to nie jest powód do zaszywania się w domu. - powiedziała Fran.
- Cholernie za nim tęsknie Fran - powiedziałam zatrzymując się i wtulając w przyjaciółkę.
- Wiem. Może spróbuj z nim pogadać albo coś. Nie ważne co zrobisz tylko błagam nie rezygnuj z imprezy bo bez ciebie nie będzie tak fajnie - powiedziała włoszka a ja nie umiałam jej odmówić.
- Dobrze zostanę - powiedziałam a Fran się rozpromieniła ja też się uśmiechnęłam blado i ruszyłyśmy w stronę imprezy.

 Leon:

 Gdy Viola razem z Fran weszła do ogrodu w moich oczach pojawiły się łzy a nogi miałem jak z waty. "Teraz widzisz co straciłeś Verdas?? Żałujesz słów kretynie???" - odezwał się głos w mojej głowie. Viola wyglądała tak... tak... zjawiskowo, zniewalająco, kusząco ...brak mi słów żeby ją opisać. " Verdas walcz o nią!!! Nie możesz jej stracić..." - rozbrzmiało w mojej głowie. Posłuchałem tego głosu i podszedłem do dziewczyn.
- Hej Fran, hej Violu - przywitałem się.
- Hej Leon - odpowiedziały razem.
- To ja was zostawiam - powiedziała Fran i się ulotniła.
- Możemy porozmawiać? - zapytałem Violę z nadzieją że się zgodzi.
- Przepraszam Leon ale nie - powiedziała a do jej oczu napłynęły łzy.
- Violu proszę porozmawiaj ze mną. Błagam cię - mówiłem błagalnym tonem mając łzy w oczach.
- Nie Leon nie chce bardziej cierpieć -  powiedziała i mnie wyminęła chwyciłem ją za dłoń i zmusiłem do tego by się zatrzymał i odwróciła do mnie.
- Ale ... - zacząłem niestety Viola mi przerwała.
- To była twoja decyzja Leon - szepnęła Viola z bólem w szklących się oczach. Wyrwała dłoń z mojego uścisku i szybkim krokiem odeszła. Łzy znajdujące się w moich oczach spłynęły mi po policzkach. Spuściłem głowę i pozwoliłem im swobodnie płynąć. Tylko to mi pozostało. Użalanie się nad swoją głupotą.

Andreas:

 Mój przyjaciel płacze. Viola jest smutna. "Tak nie może być. Muszę coś z tym zrobić. A może by tak ... nie to głupie. Ja jestem głupi... chwila jestem głupi i moi przyjaciele się z tym pogodzili. Lecę do DJ'a".
- DJ!!!! - wydarłem mu się do ucha.
- Odbiło ci idioto!!! Ogłuchnę przez ciebie! - krzyknął na mnie.
- To nie jest teraz ważne. Puść "Habla si puedes" i dajmi mikrofon tępoto - powiedziałem. 
- Dobra, dobra. Masz mikrofon i gadaj co masz gadać ja puszczę nutę  jak skończysz paplać a potem stąd zmiatasz jasne??? - po instruował mnie DJ.
- Jasne, jasne - powiedziałem, wziąłem mikrofono - wzmacniacz głosu i powiedziałem:
- Teraz specjalnowata dedykacja dla Leona i Violetty. Macie ze sobą zatańczyć do tej piosenki. Rozkazuje wam ja król królów Andreas. -  oddałem mikro... coś tam i z szedłem ze sceny.

Violetta:

 Kiedy zabrzmiały pierwsze nuty "Habla si puedes" podszedł do mnie Leon ze śladami łez na policzkach, przyklęknął na jedno kolano wyciągnął dłoń, spojrzał mi w oczy (miałam w nich łzy) i powiedział błagalnym tonem łamiącego się głosu z nutką niepewności i łzami w oczach:
- Violetto Castillo czy uczynisz mi ten wyjątkowy zaszczyt i zatańczysz ze mną? - w tej właśnie chwili zapomniałam o wszystkim, cały świat przestał istnieć był tylko Leon czekający na moją odpowiedź i piosenka.
- Leonie Verdasie z przyjemnością z tobą zatańczę - powiedziałam zanim zdążyłam pomyśleć i ujęłam jego dłoń. Leon podniósł się i poprowadził mnie na środek parkietu. Jedną rękę trzymał zgiętą w łokciu, a w jego dłoni spoczywała moja dłoń. Drugą  dłoń położył mi na plecach. Ja swoją dłoń położyłam na jego ramieniu i zaczęliśmy tańczyć patrząc sobie głęboko w oczy i szeroko się do siebie uśmiechając. Wszystko zniknęło. Zostałam tylko ja tańcząca z Leonem i piosenka skomponowana przeze mnie dla niego. "Magia gwiazd działa" - pomyślałam i poszerzyłam swój uśmiech ( jeśli to było możliwe). Kiedy rozbrzmiewały ostatnie dźwięki mojej - naszej piosenki, Leon złączył nasze usta w delikatnym lecz namiętnym pocałunku. Ten moment był magiczny. Jeden pocałunek wyrażał wszystko co oboje czuliśmy. Ten pocałunek był niesamowity. Zapragnęłam więcej. Wplotłam Leonowi palce we włosy i oddałam ten pocałunek z taką samą intensywnością. Leon przyciągnął mnie do siebie najbliżej i najmocniej jak się dało. Wymienialiśmy pocałunki tak namiętne jak nigdy dotąd. Nasze ciała stanowiły jedność a nasze języki dopełniały się w dynamicznym tańcu. W pewnym momencie usłyszałam wystrzał. Otworzyłam delikatnie oczy nie przerywając pocałunków i kontem oka zarejestrowałam czerwone serce na niebie. Zamknęłam ponownie oczy i na nowo pogrążyłam się w "Magi gwiazd"."To jest najwspanialszy Sylwester w moim życiu" - pomyślałam.

Leon:

 "Magia gwiazd? Zdecydowanie tak".Do końca życia zapamiętam tą wyjątkową sylwestrową noc oraz tą cudowną chwile "Fran jesteś wielka" - pomyślałem i ponownie zatopiłem się w magi tej nocy.
                                                                                                                                                                   
  Prezentuję wam sylwestrowego one parta. 
Jak się podoba?
Szczerze przyznaję że wyszedł tak jak chciałam...
 Ps. Nazwiska przy których Pojawił się ten symbol * to nazwiska aktorów grających dane postaci.

One Part - Leonetta - "Voy por ti"

 !!! UWAGA: 

One Part zawiera drastyczne opisy przeżyć Violetty. Jeśli macie słabe nerwy nie czytajcie go !!!

Bohaterowie:


 Leon Verdas

Violetta Castillo


German Castillo



 Violetta Castillo ma 19 lat. Mimo młodego wieku wiele przeszła, wiele widziała i wiele doświadczyła.
Los odebrał jej matkę a ojca zmienił w pijaka. Dziewczyna straciła chęci do życia. Nie raz  próbowała popełnić samobójstwo.
   
       Odkąd zmarła matka dziewczyny ojciec zaczął pić i bić ją a nawet nie raz próbował ją zgwałcić. Uciekała  z domu. Miała dopiero 5 lat. Jedyną osobą której ufała i która potrafiła odpędzić od pięciolatki samobójcze myśli był jej najlepszy i jedyny przyjaciel Leon Verdas. To do niego uciekała po każdej awanturze zrobionej przez ojca. Mogła zawsze na niego liczyć. Nigdy jej nie zostawił samej z problemem. Zawsze przy niej był. Wszystko się jednak zmieniło. Leona już przy niej nie ma. On już nigdy jej nie przytuli, nie pocałuje, nie obroni przed ojcem. Violetta nigdy już nie usłysz jego głosu, nie ujrzy jego uśmiechu który tak uwielbiała, nie będzie mogła spojrzeć w jego niepowtarzalne szmaragdowe oczy bo jego już NIEMA. Zmarł dwa lata temu, zakatowany przez jej ojca. Ona nie mogła nic zrobić. Było już za późno. Chłopak przyszedł do jej domu aby przemówić jej ojcu do rozumu. Opuścił dom na noszach. Trafił do szpitala. Dziewczyna była przy nim do końca. Tuż przed śmiercią. W dniu ich siedemnastych urodzin otworzył na chwilę oczy, spojrzał w szklące się czekoladowe oczy Violetty, wypowiedział cztery słowa "Będę zawsze obok ciebie"  i  odszedł.
     Dziś mija druga rocznica jego śmierci. Dziś są ich dziewiętnaste urodziny. Violetta siedzi przy grobie ukochanego po mimo późnej pory. Spędziła tu cały dzień. Nie zamierza wracać do domu gdzie czeka na nią pijany ojciec. Ma już dość wszystkiego. Kiedy żył Leon łatwiej było jej wszystko znieść. Teraz każdego dnia zmaga się z cierpieniem większym niż kiedykolwiek.  Wczoraj jej ojciec zrobił coś co zrobić próbował wiele razy, nie udawało mu się jedna bo był przy niej Leon. Zrobił coś czego robić nie powinien. Zgwałcił ją.
    Dziewczyna  położyła na grobie ukochanego bukiet czerwonych róż i flakonik jego perfum które tak uwielbiała. Położyła również płytę ich wspólną płytę i szepnęła :
- Wszystkiego najlepszego Leosiu. - po jej policzku spłynęła łza. Violetta jej nie otarła. Spojrzała w niebo a potem na jego zdjęcie widniejące na płycie nagrobkowej i szepnęła :
- Już niedługo się spotkamy. Obiecuję. - Po tych słowach wyjęła z torebki fiolkę tabletek nasennych, butelkę wody mineralnej i dwie żyletki. Wsypała zawartość fiolki (około 30 tabletek) do ust popiła je wodą i wzięła do ręki obie żyletki. Podwinęła rękaw sweterka, poprawiła sukienkę którą dostała od Leona, odszukała tętnicę i przyłożyła do niej ostrza żyletek. Wykonała jeden płynny ruch dociskając ostrza  żyletek do skóry całą siłą jaką miała w dłoni. Rozcięła skórę i tętnicę od zgięcia łokcia aż do nadgarstka. Narysowała krwią wielkie serce na grobie Leona i napisała w nim " Leonetta na zawsze ". Oparła się plecami o grób i wyszeptała " Voy por ti". Taki tytuł nosiła piosenka którą  Leon napisał dla niej miesiąc przed śmiercią. Zamknęła oczy uśmiechnęła się i ... odeszła.
      Teraz są razem i nic tego nie zmieni...

One part -Leonetta - Świąteczny cud

Bohaterowie:

Violetta Verdas



Leon Verdas


Melania Verdas



              


              Mam 20 lat. Od ponad trzech lat jestem panią Verdas. Mam wspaniałego męża Leona i trzyletnią córeczkę Melanię. Zbliża się wigilia Bożego Narodzenia którą w tym roku spędzę razem z Mel w szpitalu przy łóżku mojego nie przytomnego męża. Dlaczego właśnie w tym miejscu? Otóż miesiąc temu Leon wracał z dwumiesięcznego wyjazdu do Londynu. Pojechał sam ponieważ Mel była chora i bałam się lecieć z nią tak daleko. Leonowi zostało do przejechania może dwa kilometry gdy jakiś pijany kierowca z olbrzymią prędkością uderzył w boczne drzwi taksówki którą jechał Leon. Sprawca wypadku zginął na miejscu a mój mąż wylądował w szpitalu będąc w ciężkim stanie. Od tamtego dnia nic się nie zmieniło. Leon jest nie przytomny a ja każdy dzień i co drugą noc spędzam przy jego łóżku. Czasami zbieram ze sobą Mel do Leona aby mała nie odzwyczaiła się od widoku ojca. Za dwa dni jest wigilia a stan Leona się pogorszył. Obydwa dni oraz wigilię łącznie z nocami postanowiłam spędzić przy Leonie bo lekarze powiedzieli , że mogą być to jego ostatnie dni życia. Chciałam aby Melania została z moim tatą i Angie ale ona stwierdziła że będzie czuwać przy Leonie razem ze mną. Mel jest bardzo mądra i rozumie więcej niż inne dzieci w jej wieku. Właśnie przed chwilą skończyła śpiewać Leonowi "Pada śnieg"  (usłyszała tą piosenkę w jakiejś reklamie i bardzo jej się spodobała)  i  zagrała na keyboardzie pierwsze nuty "Podemos"  ale do jej cudownych szmaragdowych oczek napłynęły łzy. Odeszła od instrumentu, podbiegła do mnie i się we mnie wtuliła. Sala Leona to od miesiąca nasz drugi dom.
- Mamusiu dlaczego Pan Bóg tak bardzo che mieć tatusia przy sobie? - zapytała Mel przez łzy.
-Nie wiem kochanie - odpowiedziałam. Posadziłam sobie Mel na kolanach, chwyciłam chłodną dłoń Leona i zaczęłam cichutko nucić kołysankę którą wspólnie z Leosiem napisaliśmy zaraz po przyjściu Mel na świat. Od tamtego dnia co wieczór jej ją śpiewaliśmy,  graliśmy albo nuciliśmy. Po kilku minutach Mel przestała płakać i zasnęła. Pocałowałam ją we włosy i szepnęłam do mojego męża:
- Bardzo nam ciebie brakuje. Proszę odnajdź siłę na dalszą walkę i postaraj się do nas wrócić. Nie poddawaj się. Masz dla kogo żyć. Masz mnie, Melanię i ... ją albo jego - wzięłam dłoń Leona i przyłożyłam ją do swojego brzucha. Byłam w trzecim miesiącu ciąży. Dowiedziałam się o tym tydzień po wyjeździe Leona. Mel wie że będzie miała rodzeństwo ale Leonowi powiedziałam dopiero teraz. Bo nie chciałam tego robić przez telefon a później nie miałam odwagi. Spojrzałam za okno na rozgwieżdżone niebo i pogrążyłam się we wspomnieniach.
               Nie spałam całą noc jak w każdą spędzoną tutaj. Mel obudziła się wcześnie bo około 5 rano zeszła z moich kolan i przywitała się z Leonem buziakiem w policzek a potem wróciła do mnie. O siódmej zjechałyśmy windą na parter i zjadłyśmy śniadanie w szpitalnym bufecie. Gdy wróciłyśmy zabrałyśmy się za rozwieszanie świątecznych dekoracji. Nie chciałam aby Mel spędzała wigilię w smutnej atmosferze. Obiadu nie jadłyśmy ponieważ byłyśmy zajęte dekorowaniem sali Leona. Po kolacji włączyłam na godzinę aby Mel pooglądała bajki. Ja w tym czasie otarłam chusteczkami nawilżanymi twarz i dłonie Leona aby zapewnić mu chociażby minimum komfortu. Gdy bajki się skończyły Mel usiadła na moich kolanach i zapytała:
- Mamusiu myślisz że tatuś nas słyszy i odczuwa naszą obecność?.
- Myślę że tak. Mimo iż jest nie przytomny podświadomie rejestruje to co się dzieje obok niego. - odpowiedziałam  a Melania podbiegła do keyboardu i zaczęła grać "Nuestro Camino" po mimo łez spływających po jej policzkach nie przerwała gry. Gdy skończyła podbiegła do mnie i mocno się we mnie wtuliła. Wzięłam ją na kolana i zaczęłam nucić jej kołysankę. Szybko się uspokoiła i zasnęła a ja położyłam dłoń na dłoni Leona i szepnęłam:
- Kocham cię - po czym pogrążyłam się we wspomnieniach.
              Kolejna nie przespana noc i ranek wigilijny spędzony na nakłanianiu Mel do zjedzenia śniadania.
- Nie chcę jeść - powiedziała po raz kolejny Mel a ja przestałam ją nakłaniać. Podeszłam do keyboardu, zaczęłam grać i śpiewać:

   Bo kiedy miasto na święta się stroi

Niejeden z nas o przyszłość się boi 

Niejeden z nas w marzenia ucieka 

Wierząc, że spełnienie gdzieś czeka. 


Ref. A kto wie, czy za rogiem 

Nie stoją Anioł z Bogiem? 

I warto mieć marzenia 
Doczekać ich spełnienia. 
Na drugiej części refrenu dołączyła się do mnie Melania  i dalej śpiewałyśmy już razem.
Kto wie czy za rogiem 
Nie stoją Anioł z Bogiem? 
Nie obserwują zdarzeń, 
I nie spełniają marzeń!!!
Kto wie? 
Kto wie? 
Kto wie? 

Niejeden z nas czasem robi jakiś błąd 
Czasem się zdarza dwa razy pod rząd. 
Ufa tym, co nie warci ufania, 
Kocha tych, co nie warci kochania. 

Ref. A kto wie, czy za rogiem 
Nie stoją Anioł z Bogiem? 
I warto mieć marzenia 
Doczekać ich spełnienia. 

Kto wie czy za rogiem 
Nie stoją Anioł z Bogiem? 
Nie obserwują zdarzeń, 
I nie spełniają marzeń!!!
Kto wie? 
Kto wie? 
Kto wie? 

Jeśli zrobisz ten właściwy krok 
Zanim znów upłynie życia rok 
To wszystko będzie tak jak trzeba 
Z udziałem lub bez udziału nieba. 

Ref. A kto wie, czy za rogiem 
Nie stoją Anioł z Bogiem? 
I warto mieć marzenia 
Doczekać ich spełnienia. 

Kto wie czy za rogiem 
Nie stoją Anioł z Bogiem? 
Nie obserwują zdarzeń, 
I nie spełniają marzeń? 
Kto wie? 
Kto wie? 
Kto wie?

         Kiedy skończyłyśmy Mel się do mnie przytuliła i powiedziała:
- Nikt tego nie wie czy anioł z Panem Bogiem nie stoją gdzieś za rogiem i nie obserwują tego co się dzieję ale na pewno warto mieć marzenia i czekać na ich spełnienie. Ja mam tylko jedno marzenie. Chcę aby tatuś się obudził - po tych słowach podbiegła do Leona, złapała go za rękę i powiedziała:
Tatusiu chciała bym zobaczyć twój uśmiech i usłyszeć twój głos. Bardzo za tym tęsknie wiesz? Mamusia też tęskni i  nie przesypia nocy czuwając tu przy tobie. Proszę obuć się. Jesteś nam potrzebny tatusiu i to bardzo. - po tych słowach pocałowała go w policzek i ze łzami w oczach do mnie podbiegła i się przytuliła.
             Nadszedł czas na składanie życzeń. Wyjęłam z torebki trzy opłatki. Jeden dałam Meli, drugi zostawiłam dla siebie a trzeci położyłam na szafce stojącej obok łóżka Leona. Mel podbiegła do łóżka Leosia, położyła swoją rączkę jego na dłoni i powiedziała:
- Tatusiu życzę ci tego abyś miał dużo siły do walki ze śmiercią i abyś walczył wytrwale do póki starczy ci sił - ostatnie słowa wypowiedział ze łzami w oczach. Ułamała kawałek swojego opłatka i położyła go na szafce po czym ułamała kawałek opłatka Leona , włożyła go i podbiegła do mnie.
- Mamusiu życzę ci żebyś była zdrowa i silna abyś mogła wspierać tatusia w walce o życie jak również życzę ci aby spełniły się wszystkie twoje marzenia. A tobie maluszku - tu dotknęła przez bluzkę mojego brzucha  - życzę abyś był szczęśliwy i abyś zdążył poznać naszego tatusia - gdy to powiedziała po jej policzku spłynęła łza, ułamała dwa kawałki mojego opłatka i włożyła je do ust.
- Melaniu ja tobie życzę abyś mimo wszystko była szczęśliwa choć wiem że może być to trudne. Życzę ci również by twoje marzenia się spełniły co do najdrobniejszego. - powiedziałam i ułamałam sobie kawałek z jej opłatka, włożyłam go do ust i mocno uściskałam córeczkę. Mel usiadła na parapecie, podciągnęła kolana pod brodę i wpatrywała się w gwiazdy. Ja natomiast podeszłam do łóżka mojego męża, usiadłam na jego kraju, dotknęłam chłodnego policzka Leona i płacząc złożyłam mu życzenia:
- Życzę ci abyś miał siłę do walki, jak również tego abyś wygrał ze śmiercią i mógł powitać na  świecie swoje kolejne dziecko jak również mógł się zajmować mną, Mel i naszym nienarodzonym jeszcze dzieckiem - gdy to powiedziałam pochyliłam się a dwie moje łzy skapnęły na blade wargi Leona. Przybliżyłam swoją twarz do jego twarzy i złożyłam na jego delikatnych ustach długi,gorący i bardzo namiętny pocałunek. Kiedy miałam się od niego oderwać  poczułam na swoim policzku dotyk jego dłoni i odwzajemniony pocałunek Leona na moich ustach. Powoli się od niego odsunęłam i spojrzałam w jego piękne zielone oczy wpatrzone we mnie. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy radości i wzruszenia. Podbiegła do nas Melania i bez słowa przytuliła się do Leona, a ja przypomniałam sobie że nie mam dla Mel prezentu.
-Mela bardzo cię przepraszam że nie kupiłam ci prezentu. obiecuję że jutro kupię ci co tylko zechcesz. - powiedziałam.
- Nie trzeba mamusiu ja dostałam już najwspanialszy prezent jaki tylko mogłam - powiedziała Mel nadal tuląc się do Leona.
- Jaki? - zapytałam ciekawa co też ona wymyśliła.
- Tatuś się obudził. Będę miała rodzeństwo i ty mamusiu jesteś uśmiechnięta. Nie potrzebuje niczego więcej by być szczęśliwą - powiedziała Mel. Zdjęła buciki i położyła się obok Leona, kładąc mu głowę na klatkę piersiową. Poszłam w jej ślady i również położyłam Leosiowi głowę na klatce piersiowej z drugiej strony. On objął nas ramionami i wyszeptał:
- Bardzo was kocham - po czym pocałował  Mel i mnie w czoła. Po kilku minutach Mel spała wtulona w Leona a ja nakryłam jej dłoń która leżała na brzuchu Leona swoją dłonią i przymknęłam oczy. W tej własnie chwili do sali wszedł ordynator z kilkoma lekarkami i lekarzami. Widząc otwarte oczy Leona i mnie z Melą w niego wtulone uśmiechnął się i powiedział:
- Panie i panowie. Zdarzył się świąteczny cud! Pan Leon Verdas wybudził się ze śpiączki. Cieszmy się i radujmy. - po czym wyszli z sali zamykając za sobą drzwi. Pocałowałam usypiającego Leosia w usta na co on się uśmiechną, odwzajemnił pocałunek i  zasną. Ja się w niego wtuliłam i szczęśliwa zapadłam w głęboki sen.
                                                                                                                                                                  

To taki mój świąteczny One Part mam na dzieję że wam się podobał...